Jednym z najbardziej świadomych zabiegów podczas sobotniego kongresu PiS był podział ról jego uczestników. Warto się zatrzymać nad tym, kto co mówił, ale też nad tym, kto głosu nie zabrał.

Ideologią zajmował się Jarosław Kaczyński. Inaczej niż w wielu ostatnich wystąpieniach nie uderzał w opozycję, nie wskazywał agentów obcych państw, nie mówił prawie nic o przeciwnikach politycznych, lecz skupiał się na tym, jak ma wyglądać dalsze reformowanie państwa przez PiS. I choć mówił o „złogach" z czasów poprzedniej ekipy, które trzeba usunąć, choć podkreślał, że nie ma dziś miejsca dla ludzi, którzy bawili się u Sowy i Przyjaciół (co ciekawe, chadzali tam zarówno wicepremier Mateusz Morawiecki jako prezes banku, jak i Jarosław Gowin jako minister sprawiedliwości w rządzie PO), równocześnie zapewnił, że jeśli ktoś został powołany przez poprzednią ekipę, ale chce pracować dla Polski, nie można go odrzucić. Rzucił też kamyczek do własnego ogródka, mówiąc, że trzeba wyplenić z szeregów „dobrej zmiany" nieuczciwość i niekompetencję. Celem Kaczyńskiego było wyznaczenie kierunku, ale też zdyscyplinowanie własnego zaplecza.

Do aspiracji odwoływał się z kolei Mateusz Morawiecki, który rozwinął zaznaczone przez prezesa PiS hasło modernizacji państwa. Wypowiedź wicepremiera była dopełnieniem jego wystąpienia, ponieważ najwyraźniej partia rządząca zdała sobie sprawę, że prócz mówienia o patriotyzmie i narodowej dumie musi skusić obywateli wizją budowy nowoczesnego i bogatego państwa. Stąd plany Centralnego Portu Komunikacyjnego, ścieżek rowerowych czy szerokopasmowego internetu.

W ramach podziału ról na kongresie drugiemu wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi przypadła funkcja dobrego policjanta – jego wystąpienie była adresowane do tych Polaków, którzy nie głosowali na prawicę, zapewniał o „otwartej dłoni" wyciągniętej do przeciwników, o konieczności budowania mostów.

Pewna rola przypadła też Beacie Szydło. Brak jej wystąpienia był równie znaczący co przemówienia pozostałych. Płynął z tego jasny przekaz, że to Jarosław Kaczyński jest absolutnym hegemonem obozu prawicowy, że to on jest mózgiem obozu „dobrej zmiany", to on dyscyplinuje ministrów oraz czarne owce, to on szarpie cuglami i macha batem. To on był gospodarzem, konferansjerem i główną gwiazdą sobotniego kongresu. I to on między wierszami zapowiedział na listopad przetasowanie w rządzie Beaty Szydło. PiS zrezygnował z planów rekonstrukcji rządu przy okazji konwencji. Zapowiedzią przeprowadzenia jej późną jesienią Kaczyński umocnił swoją rolę superrecenzenta postępów wdrażania „dobrej zmiany".