Branża broni się przed tanim importem z Chin

W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy ponad 46 mln mkw. płytek, czyli około 44 proc. całej produkcji. - mówi Zbigniew Polakowski, z prezesem Polskiej Unii Ceramicznej.

Publikacja: 03.10.2017 21:45

Zbigniew Polakowski, prezes Polskiej Unii Ceramicznej.

Zbigniew Polakowski, prezes Polskiej Unii Ceramicznej.

Foto: materiały prasowe

Rz: W Polsce cały czas jesteśmy w stanie produkować znacznie więcej płytek ceramicznych, niż wynoszą potrzeby rynku. Czy ta różnica będzie maleć?

Zbigniew Polakowski: Zdolności wytwórcze wszystkich zakładów produkujących płytki ceramiczne w Polsce wynoszą około 130 mln mkw. To efekt inwestycji realizowanych zarówno pod koniec lat 90., jak i po 2000 r. Wtedy dynamicznie rósł popyt na rynku krajowym, co wynikało z szybkiego tempa rozwoju gospodarki wychodzącej z okresu realnego socjalizmu. Produkcja krajowa szybko wypierała import, a dodatkowo w sposób naturalny rozwijał się eksport na rynki wschodnie. W 2008 r. nastąpił jednak ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, co nasza branża odczuła zwłaszcza w eksporcie na rynki wschodnioeuropejskie. W kolejnych latach udawało się systematycznie odbudowywać utraconą pozycję, jednak konflikt na Ukrainie połączony z mocną dewaluacją hrywny i rubla spowodowały, że eksport z Polski na Wschód ponownie uległ dużemu osłabieniu. Z kolei polski rynek wszedł w fazę dojrzałości i pomimo zwyżek nie był w stanie wchłonąć ilości płytek wyprodukowanych przez polskich producentów. Szacujemy, że w tym roku krajowa produkcja wyniesie około 105 mln mkw. Z takiej sytuacji logicznie wynika, że dziś największą szansą na wzrost wykorzystania mocy wytwórczych jest eksport.

Na jakich rynkach mamy największe szanse?

Przede wszystkich w krajach najbliżej nas zlokalizowanych. Tak jak w wielu branżach, szczególnie duże możliwości wzrostu sprzedaży są w Niemczech. Mimo dość silnej pozycji cały czas możemy rozwijać eksport do Czech i na Słowację. Ponadto szanse rozwoju są na wielu innych rynkach, zwłaszcza europejskich. Nie powinniśmy też zapominać o rynkach wschodnich, zwłaszcza Ukrainie i Rosji, ale tutaj musimy patrzeć na ryzyka związane z tym rejonem.

Rywalizację na rynkach zagranicznych często przegrywamy z producentami z Włoch i Hiszpanii. W jaki sposób mamy zacząć z nimi wygrywać?

Sytuacja systematycznie zmienia się na lepsze. W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy ponad 46 mln mkw. płytek, czyli około 44 proc. całej produkcji. Powinno być jeszcze lepiej, gdy firmy zaczną w większym stopniu wykorzystywać poczynione ostatnio inwestycje w modernizację zakładów. Przykładowo w Paradyżu i Tubądzinie zainstalowano ostatnio jedne z najnowocześniejszych linii do produkcji płytek w dużych formatach. W rezultacie jakość i konkurencyjność naszych płytek powinna się dalej poprawiać.

Wydatki na nowe maszyny zapewne nie są małe, a zyski większości firm raczej skromne. Skąd przekonanie, że będą inwestować?

Firmy nie mają innego wyjścia. Duża część parków maszynowych instalowana była co najmniej kilkanaście lat temu i w najbliższych latach musi zostać zmodernizowana. Poza tym na polskim rynku liczy się dziś siedmiu największych producentów, którzy mają możliwości finansowania kolejnych inwestycji. Pozostałe kilkanaście firm to małe podmioty działające w niszach rynkowych lub zajmujące się działalnością poboczną, lub na bardzo małą skalę.

Jakie firmy liczą się dziś na rynku?

Są wśród nich grupy należące do Polskiej Unii Ceramicznej, czyli kolejno Cersanit, Paradyż, Ceramika Końskie, Tubądzin, Ceramika Nowa Gala i Cerrad. Do tego można jeszcze dodać Polcolorit, obecnie należący do włoskiej grupy Marazzi.

Jakie są dziś największe szanse i zagrożenia dla branży płytek ceramicznych w Polsce i UE?

W mojej ocenie czynnikiem, który istotnie może decydować o kondycji branży w najbliższych latach, jest cło na import płytek ceramicznych z Chin. Obecnie szacuje się, że kraj ten ma około 4 mld mkw. niewykorzystanych mocy produkcyjnych. Dla porównania trzej najwięksi producenci w Europie, czyli Hiszpania, Włochy i Polska, wytwarzają ich razem około 0,9 mld mkw. Tamtejsze firmy miały dotowane inwestycje w moce wytwórcze i są w stanie produkować płytki po bardzo niskich kosztach. W latach 2011–2016 obowiązywały cła, które ograniczały taki import. Obecnie trwa postępowanie przed Komisją Europejską i cła nadal obowiązują do czasu rozstrzygnięcia wniosku europejskich producentów, którzy domagają się, aby przedłużyć cła na kolejne pięć lat.

Rz: W Polsce cały czas jesteśmy w stanie produkować znacznie więcej płytek ceramicznych, niż wynoszą potrzeby rynku. Czy ta różnica będzie maleć?

Zbigniew Polakowski: Zdolności wytwórcze wszystkich zakładów produkujących płytki ceramiczne w Polsce wynoszą około 130 mln mkw. To efekt inwestycji realizowanych zarówno pod koniec lat 90., jak i po 2000 r. Wtedy dynamicznie rósł popyt na rynku krajowym, co wynikało z szybkiego tempa rozwoju gospodarki wychodzącej z okresu realnego socjalizmu. Produkcja krajowa szybko wypierała import, a dodatkowo w sposób naturalny rozwijał się eksport na rynki wschodnie. W 2008 r. nastąpił jednak ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, co nasza branża odczuła zwłaszcza w eksporcie na rynki wschodnioeuropejskie. W kolejnych latach udawało się systematycznie odbudowywać utraconą pozycję, jednak konflikt na Ukrainie połączony z mocną dewaluacją hrywny i rubla spowodowały, że eksport z Polski na Wschód ponownie uległ dużemu osłabieniu. Z kolei polski rynek wszedł w fazę dojrzałości i pomimo zwyżek nie był w stanie wchłonąć ilości płytek wyprodukowanych przez polskich producentów. Szacujemy, że w tym roku krajowa produkcja wyniesie około 105 mln mkw. Z takiej sytuacji logicznie wynika, że dziś największą szansą na wzrost wykorzystania mocy wytwórczych jest eksport.

Materiał partnera
Może nie trzeba będzie zapłacić?
Materiał partnera
Siła kompleksowego wsparcia pracowników
Analizy Rzeczpospolitej
Cyfrowa rewolucja w procesach kadrowych
Analizy Rzeczpospolitej
Coraz więcej technologii i strategii
Materiał partnera
Kompleksowe podejście kluczem do sukcesu