Przedstawiciele korporacji nie chcą mówić, ilu mecenasów zasiliło szeregi bezrobotnych. Zapewniają jednak, że zjawisko jest szersze, niż można by się spodziewać. Sytuacja młodych nie powinna jednak być argumentem za utrudnieniem dostępu do zawodu. Dzięki tzw. lex Gosiewski skończył się bowiem nepotyzm. Wśród dziennikarzy piszących o prawie mówiło się nawet, że gdyby nie egzamin państwowy, to córka Andrzeja Leppera nie miałaby szans dostać się na aplikację radcowską. By jednak nie zderzyć się twardo z rzeczywistością, aplikanci muszą dobrze się zastanowić, co chcą robić, gdy już będą nosić togę.

Starsi koledzy podpowiadają, że najlepszym sposobem na utrzymanie się są wąskie specjalizacje. Niektórzy znaleźli inny sposób – piszą książki. Nie wszyscy jednak mają talent Johna Grishama czy Jacka Dubois (którego o brak pracy nie posądzam), a jeśli nie znajdą niszy – pozostanie im zasiłek.