W rosyjskich stacjach rządowych często można zobaczyć relacjonujących wydarzenia z Kijowa korespondentów, którzy trzymają w ręku mikrofon bez żadnych symboli. Po aneksji Krymu i tlącej się od prawie czterech lat wojnie w Donbasie dziennikarze kremlowskich mediów na Ukrainie nie chcą przyciągać uwagi nie tylko ukraińskich służb, ale i zwykłych przychodniów. Wydawałoby się, że legalnie działających rosyjskich mediów nad Dnieprem już prawie nie ma.

Jak się jednak okazuje, działa tam finansowana przez Moskwę filia jednej z największych rosyjskich agencji informacyjnych Ria Nowosti. Chodzi o portal Ria Nowosti Ukraina, do którego redakcji w środę wkroczyli funkcjonariusze Ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa (SBU). Rewizje odbyły się również w kilku wykorzystywanych przez redakcję biurach.

Redaktor naczelny agencji Kirył Wyszynski został zatrzymany. Podczas rewizji w jego mieszkaniu znaleziono rosyjski paszport i medal „Za zasługi dla ojczyzny”. Nagrodę na mocy osobistego tajnego rozporządzenia miał przyznać mu Władimir Putin. SBU twierdzi, że należało do niego kilka mediów na Ukrainie, które Rosja wykorzystywała „w celach prowadzenia informacyjnej działalności dywersyjnej przeciwko Ukrainie”. Według SBU miał on popierać i promować samozwańcze republiki na wschodzie Ukrainy – doniecką i ługańską. W zamian Moskwa co miesiąc przelewała 53 tys. euro na rachunki powiązanych z Wyszynskim firm. W sprawie już wezwano na przesłuchanie prawie 50 osób.

Ukraińscy dziennikarze nie chcą solidaryzować się z kolegą po fachu i twierdzą, że tu nie chodzi o wolność słowa. – Zaniepokoiło mnie to, że Wyszynski dostał nagrodę od Putina za tak zwane obiektywne relacjonowanie wydarzeń na Krymie. Wiemy, jak anektowano Krym i że żaden kraj na świecie tej aneksji nie uznaje. Wszystko wskazuje na to, że ten redaktor brał aktywny udział w rosyjskiej operacji informacyjnej podczas okupacji ukraińskiego terytorium – mówi „Rzeczpospolitej” Dmytro Tuzow, dziennikarz kijowskiego Hromadskego Radia. – Czekamy na otwarty proces sądowy – dodaje.