Ekstraklasa: Lider od kryzysu do kryzysu

Legia jedzie do Kielc. Klub, który był pogrążony w letargu, jednak się obudził. To w Legii stało się normą.

Aktualizacja: 23.11.2017 17:44 Publikacja: 23.11.2017 17:29

Ekstraklasa: Lider od kryzysu do kryzysu

Foto: PAP, Leszek Szymański

W Legii mają doskonale przećwiczony scenariusz, w którym z chaosu i – wydawało się – niemożliwego do ogarnięcia kryzysu rodzi się coś wielkiego. Tak naprawdę w trwających rozgrywkach mamy niemal idealną powtórkę sprzed roku i w mniejszym stopniu sprzed dwóch lat.

Czyli najpierw fatalny pod niemal każdym względem początek sezonu, problemy nie tylko na boisku, ale również z kibicami oraz w gabinetach, wymiana trenera i ekspresowe odrabianie strat. Poprzedni sezon był kulminacją – z jednej strony sukcesy sportowe były większe niż na co dzień – wszak Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów – a z drugiej bałagan wokół klubu był też większy niż zazwyczaj. Zamieszki kibiców na meczu z Borussią Dortmund, zamknięcie obiektu na spotkanie z Realem Madryt. Przede wszystkim jednak konflikt właścicieli, który doprowadził do tego, że mistrz Polski jest dziś wyłącznie w rękach Dariusza Mioduskiego, który spłacił wspólników i przejął ich udziały. Fakt, że Jacek Magiera, zatrudniony w miejsce Besnika Hasiego, zdołał odrobić 12 punktów straty i zdobyć mistrzostwo, zakrawał niemal na cud.

W tym sezonie scenariusz jest niemal identyczny, z niezwykle jednak ważnym odstępstwem. W tym roku europejskich pucharów nie ma bowiem w Warszawie w ogóle. Magiera został zwolniony, w jego miejsce przyszedł Romeo Jozak, który tym samym po raz pierwszy w karierze dostał do poprowadzenia zespół seniorów. Problemów wokół klubu wciąż mnóstwo – kibice odwrócili się od drużyny, która nie wywalczyła przepustki do Europy, i póki kończyło się to na szyderstwach z trybun i braku dopingu, wszystko było w porządku. Po wysoko i bezdyskusyjnie przegranym meczu z Lechem (0:3) doszło jednak – jak powszechnie wiadomo – do rękoczynów. Zawodnicy zostali na parkingu pod stadionem pobici. Jakby tego było mało, w trakcie ostatniego spotkania ligowego z Górnikiem Zabrze fani z Żylety odpalili takie ilości rac, że mecz musiał być dwa razy przerywany, ponieważ dym przesłonił boisko.

Komisja Ligi ukarała Legię grzywną w wysokości 70 tysięcy złotych, a także zakazała wstępu na najbliższy mecz ligowy rozgrywany u siebie wszystkim kibicom, którzy na spotkaniu z Górnikiem zajmowali miejsca na Żylecie. Zorganizowane wyjazdy fanów warszawskiego klubu zostały wstrzymane aż do końca rundy zasadniczej. Ale Legia pokonała dotychczasowego lidera z Zabrza 1:0 i to drużyna Jozaka wskoczyła na pierwsze miejsce w tabeli.

A przecież po porażce z Lechem zespół z Warszawy miał już pięć punktów straty do klubu z Poznania, a sześć do Górnika. Od tamtej pory Legia wygrała kolejnych pięć spotkań w lidze (z Pucharem Polski to już seria sześciu meczów), Lech nie zdobył z kolei kompletu punktów w żadnym z nich i dziś to warszawianie mają już sześć punktów więcej niż drużyna Nenada Bjelicy.

W Legii mogliby przeprowadzać szkolenia z tego, jak podnosić się z kryzysu z pomocą trenera, który nie ma żadnego doświadczenia albo ma minimalne.

Magiera, gdy obejmował drużynę, miał za sobą dwa miesiące pracy z seniorami – na zapleczu ekstraklasy. Jozak przez całą karierę był dyrektorem sportowym oraz specem od młodzieży. Chorwat wiele w zespole nie zmienił. Preferowany przez niego futbol jest na pewno szybszy, bardziej bezpośredni. Mniej jest krótkich podań po ziemi, drużyna chce przedostawać się pod pole karne rywala w jak najszybszy i nieskomplikowany sposób. Zmianę podejścia Legii najlepiej ilustruje osoba wysuniętego napastnika. Jozak postawił na szybkość Jarosława Niezgody, a nie na siłę i mięśnie Armando Sadiku.

I chociaż nie jest to futbol efektowny, ostatnio jest efektywny. Każda seria musi się kiedyś skończyć, szczególnie że Legia jedzie do drużyny, która oceniana jest jako jedna z rewelacji rozgrywek – Korony Kielce, zespołu prowadzonego przez Włocha Gino Lettieriego. Korona zajmuje piąte miejsce w tabeli, a była skazywana na pewny spadek. W lipcu zremisowała na stadionie przy Łazienkowskiej 1:1 i chociaż wtedy uznano to za sensację, z perspektywy czasu aż taką niespodzianką ten wynik już się nie wydaje.

Statystyka, a także klasa Korony nakazują więc jednak zachować piłkarzom Jozaka daleko idącą ostrożność.

Piłka nożna
Zmarł mistrz świata z Niemiec. Grał w słynnym "meczu na wodzie" z Polską
Piłka nożna
Juventus Turyn szuka trenera. Massimiliano Allegri może stracić pracę
Piłka nożna
Ewa Pajor jak Robert Lewandowski. Polka będzie drugą najdroższą piłkarką świata
Piłka nożna
Barcelona bliska wyeliminowania PSG z Ligi Mistrzów. Wystarczy w rewanżu nie przegrać
Piłka nożna
Wojciech Szczęsny złamał nos i przeszedł operację. Kiedy wróci do gry?